List policjanta do redakcji

     Do redakcji jednego z telewizyjnych programów publicystycznych, chcący zachować anonimowość funkcjonariusz policji, przysłał bulwersujący list. Publikujemy go w całości, bez żadnej ingerencji w treść.
     W ostatnich dniach trwa prawdziwa nagonka na policję, która próbując wdrażać kuriozalne czasem przepisy wprowadzane na szybko, a pisane na kolanie przez nasz rząd, zachowuje się chwilami irracjonalnie. Karanie ludzi gigantycznymi mandatami za jazdę na rowerze, czy siedzenie na ławce w parku – karami rzędu 12 000 zł, jest mocnym przegięciem. Pytanie, kto przegina? Funkcjonariusze? Ich przełożeni? Rząd? A może wszyscy razem? Przeczytajcie, zamieszczoną w sieci, spowiedź anonimowego policjanta:
    Witam, na wstępie chciałbym zaznaczyć że jestem funkcjonariuszem Policji, i w związku z tym nie chcę upubliczniać moich danych.
Jestem ogromnie wzburzony postępowaniem moich przełożonych polegającym na zmuszaniu do karania mandatami klientów samoobsługowych myjni samochodów. Sytuacja ma miejsce w całym kraju, dlatego też uważam że są to odgórne wytyczne. Jednakże u mnie dochodzi do sytuacji gdzie Komendant i Naczelnik jeżdżą po mieście nieoznakowanym radiowozem i wskazują patrolom cele oraz podają jak dana interwencja ma się zakończyć!
“nn sprawca myje samochód”, ukarać z 54 kw!
Mało kto jest się w stanie sprzeciwić. I nie chodzi mi o sens, by ludzie istotnie ograniczyli swoje przebywanie w miejscach publicznych, bo jak najbardziej uważam to za słuszne. Aczkolwiek Policja nie dysponuje odpowiednim narzędziem do karania w takim oraz podobnych przypadkach.

     Art. 54 k.w. Kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany.
     Przepis ten sankcjonuje niewłaściwe zachowania w miejscach publicznych. Zakłada więc możliwość znalezienia się danej osoby w miejscu publicznym. I dopiero wówczas w danym miejscu publicznym musi zachować się nieodpowiednio, sprzecznie z przepisami porządkowymi, i za to jest karana.

Jednak co innego zachować się niewłaściwie w miejscu publicznym, a co innego naruszyć zakaz w ogóle znalezienia się w miejscu publicznym!

     Rozporządzenie w sprawie korona wirusa dotyczy tej drugiej sytuacji: ustanawia zakaz znalezienia się w miejscu publicznym. Do takiej sytuacji nie stosuje się art. 54 k.w., ponieważ mówi on o zachowaniu się w miejscu publicznym, a nie o zachowaniu się polegającym na przemieszczeniu się z miejsca prywatnego do miejsca publicznego – nie o złamaniu zakazu dostępu do miejsca publicznego.
     A przecież o to właśnie chodzi, gdy mówimy o zapobieganiu epidemii – żebyśmy w ogóle nie wchodzili do miejsca publicznego.

     Trzeba więc odróżnić dwie sytuacje: zasady postępowania blokujące nam dostęp do miejsca publicznego i standardy postępowania, gdy już znajdziemy się w miejscu publicznym (odpowiednie odstępy w kolejkach, wchodzenie do sklepu pojedynczo itp.).

     Mamy tu do czynienia z przepisem blankietowym – art. 54 k.w. nie określa wprost, jakie konkretne zachowania są zakazane, a szczegółowy opis zachowania karalnego musi wynikać z przepisów porządkowych wydanych z upoważnienia ustawy. Ale jednak nie jest aż tak blankietowy, by dotyczył naruszenia “jakichkolwiek zakazów” czy np. “zakazów określonych w rozporządzeniu”. Artykuł 54 k.w. nie posługuje się tak ogólnymi określeniami.

     Zostało tu doprecyzowane, że chodzi o przepisy porządkowe o zachowaniach w miejscach publicznych. Chodzi więc o sytuację, w której mamy dostęp do miejsca publicznego i określone przepisy mówią nam, czego nie wolno nam robić w miejscu publicznym.

     Rozporządzenie dotyczy innej materii: kluczowy jest zakaz w ogóle korzystania z miejsca publicznego, bo na tym polega przecież sens zakazu przemieszczania się w stanie epidemii. W kluczowym § 3 a rozporządzenie nie reguluje zasad zachowania się w miejscu publicznym, tylko reguluje zasady dostępu do miejsc publicznych, a tego art. 54 k.w. nie obejmuje.

     Nie jest dopuszczalna wykładnia “z mniejszego na większe”. Takie rozumowanie przebiegałoby następująco: skoro karalne jest niewłaściwe zachowanie w miejscu publicznym, w którym mogę być, to tym bardziej karalne jest zachowanie polegające na znalezieniu się w miejscu publicznym, w którym w ogóle nie mogę być.
     Nie można w ten sposób interpretować prawa, bo są to dwa różne czyny i dwie różne kwestie! Byłaby to interpretacja rozszerzająca przepisu represyjnego, czego nie da się zaakceptować pod rządami Konstytucji RP z 1997 r. (zasada określoności znamion czynu karalnego).

    Dlatego art. 54 k.w. mógłby stosować się ewentualnie jedynie do przypadków, w których dana osoba uprawniona jest do korzystania z miejsca publicznego, jednak czyni to niezgodnie z rozporządzeniem: narusza właśnie zasady zachowania się w miejscu publicznym.

     Przykład: Sprawca łamie zasady poruszania się tramwajem, jeśli wagon wypełniony jest już w pełni w rozumieniu przepisów i nie jest dozwolone wejście do wagonu kolejnej osoby. Mimo to ktoś na siłę wpycha się między ludzi.

     Inna sprawa, jeśli wyjdę z domu bez wykazania realizacji celu, o którym mowa w rozporządzeniu. Przepis nie daje podstaw do wprowadzania generalnej karalności naruszenia zakazów przemieszczania się w rozumieniu omawianego rozporządzenia. Potrzebny byłby w tym celu odrębny przepis karny, wprost sankcjonujący naruszenie zakazu znalezienia się w miejscu publicznym w stanie epidemii. Takiego przepisu nie ma.


     Ot i tyle w temacie, a pro po tego, czy mandat przyjąć, czy też nie. Nie pozwalajcie myśleć za siebie. Ograniczajcie kontakt z ludźmi, załatwiajcie tylko najpotrzebniejsze sprawy na mieście, nie dajcie szansy transferować wirusa – przede wszystkim myślcie o zdrowiu swoim i swoich najbliższych.

Źródło: https://motovoyager.net/newsy/krajowe/funkcjonariusz-policji-karzemy-ludzi-bezprawnie-i-jestesmy-do-tego-zmuszani-odgornie